Default welcome msg!

​DOP​ASOWANIE ROWERU ( BIKE FITTING )

​CZYLI, CZY WARTO ZAPŁACIĆ ZA BIKE FITTING U PROFESJONALISTY ?

Przejechałem swoim Giant Anthem około 5 tys km, zaliczyłem na min 15 maratonów, parę fajnych wypadów i myśłałem, że wiem on nim wszystko… takie stare dobre małżeństwo.

Po drodze testowałem kilka fajnych rowerów i zaczęła mi kiełkować myśl o zmianie. Zarzuty miałem 2:

1) Geometria mojego Anthema, jest bardziej scieżkowa (69,5 stopnia kąta główki ramy), a więc nie do końca ścigancka, a po ludzku „mniej reaktywna”, tzn nie do końca zwrotna w szybkich zakrętach.

2) Przy okazji zmiany, chyba koło 29 cali, bo na mazowsze to jednak (Karolu i Łukaszu - wasze teorie z 2014 r :-) ) lepszy wybór. Tym razem z dobrze dobraną wielkością ramy.

I w tym błogim przekonaniu tkwiłem od momentu dostarczenia mi przez Michała Kutyłę z AbsoluteBike do testów prawdziwego drapieżcę Trek Top Fuel 9.

​Pożądałem go od pierwszych zakrętów na znanych mi trasach w okolicy podkowy leśnej. Jego geometria mimio znacznych rozmiarów koła 29, jest wręcz idealna jak wzorzec metra przechowywany w Sèvres koło Paryża.

Po ponownym umieszczeniu czterech liter na swoim Anthemie, poczułem się trochę jak bym dosiadał konia pociągowego a nie rumaka. Uwielbiam mojego Gianta za to, że wybacza mi wiele nie doskonałości w technice i miękko masuje moje tyły uświadamiając po jak wyrypanych trasach jeździmy. Znów świat stał się prosty wiedziałem czego potrzebuję, nie wiedziałem tylko jak to osiągnę i ile czasu mi to zajmie… 

W ten uporządkowany świat wkroczył nagle Wojtek Kutyła. Pojawił się jak przygoda… Wiecie jak to jest, drobny pomysł a może nieźle zamieszać w życiu. Otóż pozbawiony nadziei na przemianę Anthema umówiłem się na Bike Fitting (kiedyś myślałęm że oznacza to Fitness na bajku, cokolwiek miało by to być  :-)) Abyście zrozumieli całość wtrącę trochę historii.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A BYŁO TO TAK:

 

Klub Stare Dziady Kampinos, rok 2014​

Kilka lat temu kupiłem swój pierwszy fajny rower, testując go w sklepie miedzy półkami z rowerami, wydawało się, że przypadł mi do gustu i rzeczywiście na początku tak było…

Wiecie jak to jest gdy mamy fajny rower, aż chce się jeździć. Czasami nawet szukamy okazji „na siłę” aby móc posiedzieć trochę na nowiutkim siodełku i cieszyć się wiatrem i słońcem…

Zaczynamy pokonywać coraz dłuższe trasy i szukamy nowych wyzwań, w końcu trafiamy na ludzi, którzy tak jak my eksplorujemy okoliczną bliższą i dalszą okolicę.

Dokładnie tak było w moim przypadku. Pewnego wrześniowego dnia zapisałem się z głupia frant na Poland Bike Maraton organizowany przez Grzegorza Wajsa. Impreza odbyła w przepięknym Konstancinie. Tam miałem okazję pierwszy raz przekonać się, że dopasowanie roweru nie polega tylko na zakupie ładnie pomalowanego roweru, na który miło jest patrzeć :-) a „mioduśne” napisy Shimano XT, przyciągają zazdrosne spojrzenia. 

Po dwóch startach byłem przekonany, że przygoda z maratonem, która mnie spotkała potrwa więcej niż jeden start, a nawet nabrałem przekonania, że zagoszczę tam na dłużej.

Ponieważ głównym celem startu było poznanie takich samych wariatów jak ja, udało się zgromadzić grupę zapaleńców pod flagą „Stare Dziady” i zaczęliśmy eksplorować Kampinoski Park Narodowy pod wodzą Karola, człowieka encyklopedii kolarskiej który ciągał nas po zakamarkach puszczy. W ciągu czterech godzin szaleńczej zabawy po raz pierwszy padło słowo bike fitting…

Padło ono podczas luźnej rozmowy, Karol zwrócił mi uwagę: Jakoś dziwnie wyglądasz na rowerze, może on jest za długi, albo siodełko jest w złej pozycji, albo mostek za długi…, coś jest tak ! Jednym słowem, kolego zrób sobie bike fitting! Nie śmiałem tej propozycji przekazać żonie, bo brzmiało jak bym sobie miał zrobić .... no właśnie, co ?

No i mnie tknęło, najpierw próbowałem domowymi sposobami dzięki kilku książkom i wiedzy z google wyliczyć prawidłową pozycję, potem zastanawiałem się czy mostek, czy sztyca, czy kolano nie będzie boleć … oraz ile to kurde ma kosztować ?

Przez ostanie dwa lata miałem okazję poznać wiele osób startujących w maratonach i wielu z nich przeszło proces fittingu ze swoimi rowerami, na pytanie czy warto zawsze odpowiadali: Tak, warto! I w pewnym momencie wydatek paru stów na ustawienie roweru zaczął mi się wydawać sensowny, problem polegał na tym, że nie znałem nikogo kto taki proces przeprowadza, okazja się nie trafiała i zawsze pojawiały się inne pomysły na zagospodarowanie budżetu oraz kilku godzin jakżesz cennego czasu.

Wtedy pojawiła się oferta od Absolute Bikes na fitting.


 

​PRZEBIEG FITTINGU.

​Całe spotkanie było podzielone na trzy części.

CZĘŚĆ PIERWSZA WYWIAD.

​Była to bardzo sympatyczna cześć. Przyjacielskie spotkanie przy kawie, dwóch kolegów którzy wiele razy stawali w sektorach startowych, mieli lepsze i gorsze dni, przechodzili kryzysy, okresy przetrenowania, eksperymentowali z rowerami i ich ustawieniami nawet kosztem gorszych wyników. Luźne rozmowy na temat treningów, rowerów butów siodełek, napędów … znacie to ? No pewnie :-) Po 45 minutach ku mojemu zdziwieniu Wojtek miał wypełniony kilku stronicowy wywiad z moim zeznaniem. Na koniec okazało się że nasza luźna forma rozmowy była naukowo zaplanowanym  wywiadem i przeszliśmy do części drugiej.

​CZĘŚĆ DRUGA BADANIE ORGANIZMU. 

 

( NA ZAMIESZCZONYCH ZDJĘCIACH JEST KOLEGA SYLWESTER).

 

​W tej części sympatyczny kolega Wojtek zamienił się w mieszankę ortopedy i masażysty i przy użyciu mniej i więcej tajemniczych przyrządów oraz łoża rodem z reklamówki pilates wymęczył moje scięgna doprowadzając cały mój organizm do granic elastyczności. Efektem badań były całe stronice wypełnionych tabel. Po tym badaniu Wojtek postawił robocze tezy na temat ustawień roweru. Ponieważ spotykaliśmy się kilka razy w sytuacjach rowerowych miał okazję przyjrzeć się mojemu rowerowi i mojej sylwetce, ogląd całości pozwolił mu stawiać tezy dotyczące optymalnych dla mnie ustawień, nie mniej przeszliśmy do fazy trzeciej, czyli ustawień.

​CZĘŚĆ TRZECIA USTAWIANIE ROWERU I JEŹDŹCA.

( NA ZAMIESZCZONYCH ZDJĘCIACH JEST KOLEGA SYLWESTER).

​Rower trafił na trenażer. Specjalnie przygotowane stanowisko na kontrastowym tle, kamery, specjalne naklejki na ramiona kolana, kostki i biodra słowem prawie kosmiczna technologia. Pomiar wstępny roweru i jedziemy … Teza Wojtka: "Biorąc pod uwagę specyfikę twojej jazdy oraz to w jakiego typu wyścigach bierzesz udział, masa twojego ciała jest nieodpowiednio rozłożona na rowerze". Po 1,5 godzinie ustawiania, kilkunastu wchodzeniach i schodzeniach z roweru odebrałem rower ustawiony pod siebie.

 ​CO TO DAŁO ?

​Aby przekonać się co to dało, najlepiej przejechać po znanych sobie w miarę wymagających technicznie trasach. Na początek Podkowa Leśna i Las Młochowski. No kurde inaczej! Ciasne zakręty już nie są takie ciasne. Podkowiańska górka, kiedyś przeszkoda prawie nie do pokonania, następnie trudna ale możliwa do podjechania (dzięki Paweł Pakuła, za pokazanie jak to należy zrobić). Otóż trudność z tą górką polega na tym, że w miejscu kiedy kąt robi się bardziej stromy wystaje koszmarny korzeń, a dokładnie w tym miejscu należy dociążyć przód odciążając tył, co skutkowało zabuksowaniem tylnego koła i pocałunek korzenia gwarantowany.

Tym razem dociążanie przedniego koła przebiegało w sposób bardzo kontrolowany i dużo przed momentem utraty przyczepności dało się go wyczuć. Dalsze próby pokazały że przy ustawieniach po bike fittingu wręcz trudno to zrobić. Jest dobrze!

Okoliczny, legendarny singiel Młochowski Singletrack -> Leśniczówka jakoś się wyrównał. No kurde jak by mi ktoś rower podmienił…

Test ostateczny odbyłem w KPN. Szczebel będzie idealny do tego typu sprawdzianu. Mimo trudnień uczynionych na niniejszym w postaci pociętych i rzuconych w poprzek drzew, po przejechani przeszkód udało się w końcu zapiąć spd i w drogę.

 ​WNIOSKI PO TEŚCIE:

​1) Nigdy przedtem nie czułem się tak zintegrowany z rowerem niż po bike fittingu.
2) Dociążone przednie koło w ciasnych zakrętach bez problemu skręcało gdzie chciałem, przy pomocy zwykłej siły a opór przyrastał niemal liniowo.
3) Nad rzucane tylne koło wcześniej odzyskiwało przyczepność.
4) Na podjazdach koło nie buksowało
5) Na zjazdach dzięki przesuniętemu do przodu siodełku, torba z bronią jądrową nie zaczepiała za tył siodełka podczas wstawania z za siodełka :-) Bezcenne!
6) Obrócona kierownica pozwała szybciej zmieniać pozycje łokciom ze schowanej do atakującej podczas zmiany podjazdu na zjazd
7) Dobrze ustawione klamki i manetki pozwalały na szybsze reakcje

​No normalnie nowy rower, ten sam a zupełnie inny! Ożył jak koń pociągowy po zażyciu znacznej dawki cukru, guarany i kreatyny.

Ale ja byłem głupi, że nie zdecydowałem się wcześniej….