Default welcome msg!

Roadtripping Croatia

Wygrzewasz się na chorwackiej plaży, ale chcąc nie chcąc mimowolnie spoglądasz na pobliskie góry.


Roadtripping Croatia

Wiesz, że są poprzecinane niezliczonymi asfaltowymi drogami, pełnymi niesamowitych winkli, zapewniającymi ekstatyczne przeżycia i niesamowite widoki. Nagle czujesz, że ściska cię w "dołku"… wiesz, że tam czeka na ciebie przygoda!

Tym razem nie popełniłeś żadnego błędu. W pobliskim hotelu czeka na ciebie twoja ulubiona, lśniąca szosówka! Masz świadomość, że będzie to urlop życia!


​Każdy, kto raz odwiedził ten piękny kraj, niejednokrotnie wróci do Chorwacji. To miejsce z magicznymi plażami, krystalicznie czystym Adriatykiem oraz hipnotyzującymi, górskimi widokami, na pierwszy rzut oka nie jest przyjazne kolarzom. Chyba, że na czas wyjazdu wybierzesz wrzesień. Mniej turystów, mniejszy ruch, więcej miejsca dla ciebie.

Jesteś kolarzem, plaża nie jest twoim naturalnym środowiskiem. Wiesz, że i tak długo na niej nie odpoczniesz. W pierwszej „wolnej” chwili wsiadasz na rower i odcinasz się zupełnie od codzienności. Jedyne co widzisz, to genialne krajobrazy przemijające wraz z pokonywanymi kilometrami. ​


Zaczynasz zaraz nad taflą wody. Idealnie czystej. Tak czystej, że masz wrażenie, że wszystkie zacumowane w pobliżu łodzie lewitują. Ryby również.

Rozglądasz się i widzisz drogę - niekończącą się, wijącą po wybrzeżu, pomiędzy krzewami i skałami i ciągle wznoszącą się. Nie masz żadnego planu, wiesz tyko, że chcesz ją pokonać. A przy okazji pokonać swoje słabości.

Ruszasz. Tafla wody oddala się coraz szybciej, zaczynasz się wspinać. Patrzysz przed siebie i wiesz, że wspinaczka szybko się nie skończy. Idealnie równy, wąski asfalt ciągnie się po horyzont. Horyzont naznaczony pobliskimi górami. Patrzysz na swojego Garmina. Wyjątkowo nie wskazuje wysokich prędkości, do których jesteś przyzwyczajony, natomiast % szaleją. Czujesz narastający opór na napędzie, wiesz że to nie będzie lekka jazda.

Mijają pierwsze kilometry, wyjechałeś już dość wysoko, pierwszy raz oglądasz się za siebie i po raz pierwszy widok… odbiera Ci dech w piersiach. Rude dachy domów posadowionych na zboczu góry mieszają się z zielenią, turkusowo granatowym odcieniem morza i dodatkowo podkreślającą kolory szarością skał. Nie możesz się nadziwić, że człowiek i natura współtworzą tu jak prawdziwy artysta. Tylko po to, żeby inny człowiek, z szeroko otwartymi ustami, mógł podziwiać to fantastyczne dzieło.

Nie poddajesz się hipnozie, która powoli zaczynała cię ogarniać. Jedziesz dalej nie wiedząc, co zobaczysz za kolejnym zakrętem. Po 10 km zaczynasz się przyzwyczajać do stanu ciągłej ekscytacji. Im wyżej wjeżdżasz, tym piękniejsze widoki ukazują się w polu widzenia. ​


Nachylenie trasy nie maleje, pierwszy raz zaczynasz się zastanawiać, gdzie prowadzi ta droga. Mięśnie zaczynają łapać temperaturę, przestajesz walczyć z oddechem, jedyne co robisz to kontemplacja otaczającej cię rzeczywistości. Zapomniałeś już o codzienności. Jedyne co wyzwala twoją ciekawość to niepewność kolejnego widoku i kolejnego bezdechu nim wywołanego.

Mijasz ostatnie zabudowania, wysokościomierz powoli nalicza kolejne metry powyżej 300m n.p.m. Ciekawe to doświadczenie – zaliczać przewyższenie, nieprzerywanie, praktycznie od poziomu morza. Mijasz znaki ostrzegające o dużym i prawie niekończącym się nachyleniu oraz o niebezpieczeństwie związanym ze spadającymi z góry odłamkami skalnymi i zastanawiasz się, jak taka idealna droga może być w jakikolwiek sposób niebezpieczna. Szybko o tym zapominasz, przed tobą czai się kolejny winkiel, a za nim kolejna widokowa zagadka. Zastanawiając się nad jej rozwiązaniem prawie nie zauważasz, że po twojej lewej stronie ukazał się kanion drążony przez tysiące lat w masywie Mosor przez rzekę Cetinę. Mająca swój początek w Górach Dynarskich, wijąca się między szczytami rzeka wdziera się do morza tworząc widok, który trudno byłoby wymazać z pamięci. Po chwili zauważasz w dole serię zakrętów, które pokonywałeś walcząc dzielnie z grawitacją. Powoli przepełniasz się dumą – nie było łatwo, ale zdecydowanie było warto.

Po krótkiej przerwie wracasz na trasę, próbujesz sięgać wzrokiem najdalej jak to jest możliwe. Teren, który pokonujesz zapewnia ci ciągły dopływ pożywki dla wszystkich zmysłów. Zauważasz kolejne podjazdy i kolejne trasy. Zauważasz też, że zapasy płynów masz już na wykończeniu, a jesteś w zasadzie na pustkowiu. Chorwackie słońce nie odpuszcza ani przez chwilę, wiesz że tym razem to już koniec jazdy w nieznane. Z wielkim niedosytem zawracasz i stajesz przed kolejnym wyzwaniem. Przed tobą kilkanaście kilometrów zjazdu. Sprawdzasz szybko działanie hamulców i ruszasz. Pamiętając wskazania nachylenia podczas climbingu wiesz, że będzie szybko, bardzo szybko i znowu ekstatycznie. ​

Niedosyt jest coraz bardziej tłumiony przez rosnącą prędkość i pewność, że tu jeszcze wrócisz – mądrzejszy i lepiej wyposażony. Już następnego dnia… Po to by spełniać kolejne rowerowe marzenia…


Szczególne podziękowania należą się mojej Kochanej Żonie - Asi. Bez jej aprobaty na moje szaleństwa i udziału w tym wariactwie mój roadtripping z pewnością by nie powstał!

GALERIA

Kategoria: News

Komentarze